Witam w kolejnym wpisie 🙂
Tym razem na tapet bierzemy tusz do rzęs Lashcode, który zamówiłam dwa miesiące temu po namowie koleżanki (w pakiecie nie płaciłyśmy za koszt przesyłki). Stosuję go od 5 tygodni.
Czy maskara Lashcode jest warta mojego polecenia?
Zapraszam na świeżutką recenzję tuszu do rzęs, który zachęca obietnicą niesamowitych efektów i dodatkowych właściwości pielęgnujących!
TUSZ DO RZĘS LASHCODE
Na początek przedstawienie bohatera wpisu, czyli kilka najważniejszych informacji. Ile kosztuje tusz do rzęs Lashcode? Jaką ma szczoteczkę? I inne rzeczy, które warto wiedzieć.
Ile kosztuje?
To zależy od tego, ile sztuk zamówicie i czy nie traficie przypadkiem na jakąś fajną promocję. Nie podam konkretnej ceny, ale odeślę was na www.lashcode.pl po aktualny cennik. Nie jest to najtańszy tusz do rzęs, ale moim zdaniem bardzo opłaca się zainwestować w Lashcode.
Jaką ma szczoteczkę?
Lashcode to tusz do rzęs z silikonową szczoteczką. Kiedyś nie byłam do takich przekonana, ale teraz wiem, że są najbardziej precyzyjne. Zwłaszcza tutaj, gdzie wielkość aplikatora jest idealna, wypustki mają różną długość i są gęsta rozmieszczone, a końce szczoteczki są zwężone – to zapewnia, że makijaż takim tuszem do rzęs to bułka z masłem.
Co ma w składzie?
Ogromną zaletą tuszu do rzęs Lashcode jest moim zdaniem jego skład. Z reguły nie zwracam uwagi na to, z czego zrobiona jest maskara. W tym przypadku producent chwali się tym, że bazą są woski roślinne i pigment mineralny, co nadaje tuszowi delikatność nawet dla wrażliwych oczu. Do tego w składzie są jeszcze:
– wyciągi z kiełków soi i
kiełków pszenicy,
– ekstrakt z korzenia tarczycy bajkalskiej,
– prowitamina B5
(panthenol),
– arginina oraz odmładzająca witamina E.
MOJA OPINIA O MASKARZE LASHCODE
Mimo że na stronie produktu wszystko brzmi jak bajka, to ja nie nastawiałam się na cuda. Przypomniałam sobie wszystkie niewodoodporne maskary o naturalnym składzie, które stosowałam… nie działały dobrze.
Zupełnie inaczej jest w przypadku Lashcode. Używam tego tuszu do rzęs od 5 tygodni i mogę powiedzieć z całą pewnością, że mnie zaskoczył!
Jaką ma formułę?
To bardzo lekki tusz do rzęs, którego aksamitna formuła doskonale rozprowadza się na rzęsach. Perfekcyjnie współgra ze świetnym aplikatorem (o którym wspominałam wyżej) i pokrywa każdą, nawet najmniejszą rzęsę. Bez grudek, bez sklejania, bez rozmazywania się. Wiecie, że to pierwsza maskara, pod którą moje rzęsy są nadal elastyczne?
Jak działa?
O tym, jak maluje tusz do rzęs Lashcode, mogłabym gadać godzinami. Jak dla mnie to najlepsza maskara, jaka jest teraz na rynku. Nie dość, że świetnie podkreśla rzęsy, to pielęgnuje je (nawilża, odżywia, regeneruje) podczas noszenia makijażu. Dzięki ultraczarnemu pigmentowi i dobrze zaprojektowanej formule Lashcode:
– przyciemnia nawet
najdrobniejsze włoski,
– zapewnia elastyczność i blask rzęsom,
– nadaje nawet 2x więcej
objętości,
– pogrubia włoski, optycznie je zagęszczając,
– zapobiega wypadaniu rzęs i przyspiesza ich wzrost,
– dba o odpowiednie
nawilżenie i odżywienie.
Czy jest trwała?
Tutaj spotkałam się z różnymi opiniami, choć osobiście jestem bardzo zadowolona z trwałości Lashcode.
Nie jest to tusz wodoodporny, ale bez problemu utrzymuje się na rzęsach cały dzień, nie odbija się, nie robi plam i nie osypuje. Jako że formuła nie jest wodoodporna, to też świetnie się zmywa. Nie trzeba trzeć oczu wacikiem, więc podczas demakijażu nie łamiemy i nie wyrywamy rzęs.
Myślę, że ewentualne złe doświadczenia z maskarą Lashcode mogą wynikać np. z tendencji do pocierania oczu lub nakładania zbyt wielu warstw tuszu (zupełnie niepotrzebnie!).
PODSUMOWANIE
Czy polecam tusz do rzęs Lashcode?
Jestem wielką fanką maskar, które są nie tylko trwałe, ale też dbają o rzęsy i dają fajny efekty w makijażu. Właśnie dlatego pokochałam Lashcode!
Ten tusz do rzęs daje mi wszystko to, czego potrzebuję – trwałość mimo niewodoodpornej formuły, pięknie zagęszczone i przyciemnione rzęsy, a także delikatne działanie pielęgnujące.
POLECAM <3